Autor Wiadomość
Medros
PostWysłany: Nie 10:16, 14 Maj 2006    Temat postu:

Chapter I

Talking Island jest mala wysepka, zamieszkala przez ludzi, jednakze co jakis czas mozna spotkac tam przechodzacego orka, czy elfa. Znajduje sie tam mala wioska, otoczona niewielkim murem (ktory ciezko uznac za mur obronny). W tej wlasnie wiosce narodzil sie chlopiec, ktorego przeznaczenie zostalo zapisane w Ksiedze Zycia wielkimi literami. Ale nie uprzedzajmy faktow.
Jako mlody chlopiec wykazywal wrecz zadziwiajace zdolnosci magiczne, jednakze magia nigdy go tak naprawde nie interesowala, kochal lasy, zwierzeta. Od najmlodszych lat mozna go bylo spotkac w otaczajacym wioske zagajniku, bawiacego sie z elpami i innymi stworkami, ktore zamieszkiwaly w poblizu.
Jako nastolatek, trafil do szkoly magi, ktora znajdowala sie niedalo wioski, lecz nauka nie szla mu zbyt dobrze. Nie lubil sleczenia nad ksiegami z zakleciami, duzo bardziej interesowalo go siedzenie nad potokiem i obserwowanie jak natura budzi sie do zycia.
Ukonczyl szkole magi w wieku 20 lat, z wynikiem zadowalajacym do uzyskania tytulu Wizarda. Mlodzieniec wiedzial juz ze w swoich stronach rodzinnych niczego sie wiecej nie nauczy, postanowil ruszyc w swiat i poznac inne cuda natury o ktorych opowiadano mu w szkole.

Tak o to Tryton (bo tak dano mu na imie) wyruszyl do krolestwa Aden, by wypelnic swoje przeznaczenie.
Medros
PostWysłany: Sob 20:17, 13 Maj 2006    Temat postu: A little story

Prelude

Byla ciemna noc, deszcz padal siarczyscie. Na wzgorzu nieopodal Dion mozna bylo zauwazyc postac... Blyskawice co chwila przecinaly niebo. Mieszkancy miasta jak zwykle w takie dni pozamykali wszystkie okna, nieliczni tylko przez szparki w okiennicach obserwowali wzgorze i stojaca na nim osobe.

- I co mam teraz zrobic?? - padlo pytanie w pustke otaczajace przybysza z nikad - Stoje na rozdrozu, i nie wiem w ktora strone skierowac swoje kroki.
- Idz tam gdzie ci serce podpowiada - odezwal sie glos z ciemnosci.
- Nie mam serca, wiec nie ma mi co podpowiadac. Nie mam duszy, bylem jedynie narzedziem w rekach Najwyzszego. A teraz jestem banita, samotnikiem, kims kto nie zna celu swojego istnienia. Kims kto... nie zyje - odpowiedzial nieznajomy. Chwile potem blyskawica rozswietlila wzgorze, a okiennice w Dion jakgdyby zaczely przywierac do siebie.
- Dziwnie prawisz mlodziencze. - rzekl glos - Jak mozna chodzic, oddychac... istniec... a... nie zyc???
- Istnienie to tylko wstep do prawdziwego zycia, prawdziwe zycie, to wyzwanie, dazenie do celu, posiadanie wlasnego przeznaczenia, bez tego... to tylko istnienie. - Kolejna blyskawica oswietlila na sekunde przybysza, ukazujac jego czerwono krwiste oczy, spoglodajace w niebo.
- Wiec nad czym tak myslisz mlody czlowieku? Skoro nie masz celu, na jakim rozdrozu stoisz?
- Nad życiem... lub śmiercia.

Po chwili dalo sie slyszec przerazliwy krzyk, na wzgorzu pojawil sie smok, co chwile oswietlany strzelajacymi blyskawicami. Ciemna postac dosiadla go i odlecieli na daleka polnoc. Burza nagle ucichla. Mieszkancy Dion odetchneli z ulga. W okolo dalo sie slyszac narastajace szepty: "Czy ktos powstrzyma w koncu tego jezdzca?".

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group